Pochody, występy artystyczne, festyny i kiermasze – tak kilkadziesiąt lat temu wyglądały obchody 22 lipca, czyli najważniejszej daty w kalendarzu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Święto Odrodzenia Polski fetowano z rozmachem, którego przeciętny obywatel nie mógł zaznać na co dzień. Szara rzeczywistość wyglądała zgoła odmiennie. Ci, którym przyszło zmierzyć się z codziennością PRL-u są w swoich wspomnieniach wyjątkowo zgodni: wszyscy pamiętają kolejki. System reglamentacji towarów oznaczał, że przedmioty codziennego użytku stały się wręcz nieosiągalne.
Papier wartościowyMydło, proszek do prania i – oczywiście – papier toaletowy. Brak tego ostatniego do dziś pozostaje tajemnicą i przedmiotem wielu rozważań, a nawet teorii spiskowych. Fakty są takie, że papieru w sklepach po prostu nie było, co sprawiło, że przez Stefana Wiecheckiego „Wiecha” został on nazwany papierem wartościowym. Nic dziwnego, skoro twórcy Polskiej Kroniki Filmowej wyliczyli, że na każdego obywatela przypada siedem rolek papieru… rocznie. Jak pokazuje Piotr Lipiński w krótkim filmie dokumentalnym „Siedem rolek pożądania”, żeby papier kupić, trzeba było go najpierw „upolować”, a następnie „wystać”. I to też nie za darmo, bo obowiązywała forma handlu wymiennego: jedna rolka papieru za kilogram makulatury. A jeśli już się go zdobyło… można było dumnie maszerować przez miasto obleczonym w girlandy rolek, które nazywano wtedy żartobliwie różańcem lub koralami. Inny żart z tamtego okresu brzmiał: Dlaczego w sklepach brakuje papieru toaletowego? Bo jest w kiełbasie.
Na co dzień, czy od święta?Jeśli dziś zadalibyśmy młodym ludziom pytanie, co kojarzy im się ze świętami Bożego Narodzenia, odpowiedzi pewnie byłyby różne. Smak karpia? Zapach kompotu z suszu? Święty Mikołaj? A może po prostu… prezenty? Kilkadziesiąt lat temu odpowiedź była jedna: pomarańcze. To jedyny i niezapomniany symbol świąt dla obywateli Polski Ludowej, bo wyłącznie w okresie świątecznym udawało się je „upolować i wystać”. Pojawienie się w sklepach pomarańczy było tak doniosłym wydarzeniem, że o przypłynięciu statku z cytrusami informowały media. Ba! Pierwsze wzmianki pojawiały się już w listopadzie, kiedy zza oceanu wypływały statki z owocami. To dlatego pomarańcze były w czasach PRL-u symbolem luksusu.