Jeszcze kilka lat temu oferty last minute cieszyły się ogromnym zainteresowaniem – chętnie ich szukano, ale z czasem stały się mniej atrakcyjne cenowo. Okazuje się, że na ostatnią majówkę z biurami podróży na tę ofertę zdecydowało się aż o 21 procent więcej Polaków, niż w czasie długiego weekendu w roku ubiegłym. Czy to oznacza, że oferty last minute przeżywają swój renesans?
Pojęcie last minute pojawiło się w świadomości klientów po raz pierwszy na początku lat 80-tych w Stanach Zjednoczonych, dzięki liniom lotniczym. Oznaczało ono kupowanie miejsc w samolocie na krótko przed terminem lotu, w dużo atrakcyjniejszych cenach. Później tę taktykę marketingową zaczęły przejmować także linie europejskie i azjatyckie. Były to czasy, kiedy turystyka masowa nie była tak popularna jak dzisiaj, a sama organizacja przelotu oznaczała spore koszty. Aby bronić się przed rezygnacjami z rezerwacji i tzw. pustym przebiegiem, linie lotnicze wprowadziły metodę sprzedaży miejsc w samolocie na krótko przed terminem lotu, po dużo niższych cenach. Przewoźnicy doszli do wniosku, że lepiej wygenerować niższy zysk, niż stracić. Jeżeli turyści decydowali się na podróż na kilka dni przed wylotem, mogli zdobyć bilet nawet za 1/3 jego pierwotnej ceny. Europę i USA ogarnął prawdziwy szał last minute. Niektórzy, niczym współcześni nomadzi, obrali sobie wręcz za filozofię zwiedzanie świata poprzez korzystanie właśnie z tanich przelotów.
Na czym to polega?
Z czasem, potencjał tkwiący w takiej strategii sprzedaży, odkryły też inne firmy świadczące usługi turystyczne. Zaczęły stosować ją m.in. biura podróży. Touroperatorom zależy na tym, aby sprzedać wszystkie zakupione przez nich wcześniej miejsca hotelowe z zyskiem. – Zasada działania ofert last minute jest prosta: kiedy termin wycieczki jest coraz bliżej, cena jest obniżana, aby łatwiej wyprzedać pozostałe miejsca. Dodatkowo, liczba miejsc w hotelu związana jest z rezerwacją miejsc w samolotach. Straty organizatora spowodowane przez niesprzedane wycieczki, mogą być przez to jeszcze większe – wyjaśnia Radosław Damasiewicz, dyrektor marketingu i e-commerce Travelplanet.pl. Obniżając ceny nawet do poziomu kosztów, organizatorzy wyjazdów minimalizują straty i zapewniają komplet uczestników wycieczki.
Zmiana podejścia do planowania podróży
W połowie lat 90-tych szał na last minute opanował również Polskę. Wraz ze wzrostem popularności tego typu ofert, zmieniało się także nasze myślenie o urlopie i sposobie spędzania czasu wolnego. Osoby, które nie musiały planować wakacji z dużym wyprzedzeniem, poszukiwały dobrych cenowo ofert w momencie, gdy nie były niczym ograniczone i mogły zdecydować się na spontaniczny wyjazd. Z czasem Polacy przestali wyjeżdżać na urlopy tylko w miesiącach letnich. Popularne stały się też krótsze wycieczki za granicę. Wyższe zarobki, większa konkurencyjność ofert, czy też łatwiejszy dostęp do internetu, a tym samym możliwość szybkiego wyszukiwania ofert, spowodowały jeszcze większe zainteresowanie podróżami. Było drożej od wczesnych rezerwacji
Niestety, niektóre firmy dostrzegając szansę dodatkowego profitu zaczęły stosować zasadę „coś za coś”. Próbowały zrekompensować sobie brak większych dochodów w inny sposób oferując np. niższy standard, odmawiając prawa do reklamacji, czy ograniczając odpowiedzialność za usługę. Rynek szybko zareagował na takie zachowania, podchodząc coraz bardziej sceptycznie do tego typu ofert. Dodatkowo, zaczęły się upadki mniejszych biur podróży, o słabszej pozycji rynkowej i niskim zapleczu kapitałowym. Aby chronić turystów podniesione zostały obowiązkowe stawki ubezpieczeń z tytułu prowadzenia tego typu działalności. Touroperatorzy zaczęli rezerwować mniej miejsc, które w większości szybko sprzedawali, już w opcjach wczesnych rezerwacji. Pozostawało im niewiele ofert, na które bez problemu znajdowali nabywców, bez konieczności obniżania cen. Działali wręcz odwrotnie – widząc wzmożone w okresie letnim zainteresowanie wycieczkami, podwyższali ceny. To wszystko sprawiło, że turyści z dużym dystansem i ostrożnością zaczęli podchodzić do last minute, które często okazywały się droższe od tych samych ofert kupionych w opcji wczesnych rezerwacji. Z uwagi na to, w ostatnich latach wycieczki w tej opcji pojawiał się znacznie rzadziej. Dane z ostatniej majówki, choć tłumaczone głównie brakiem pogody w Polsce, są optymistyczne dla last minute – Na minioną majówkę za granicę z biurami podróży wyjechało aż o 21 proc. Polaków więcej, niż podczas ubiegłorocznego długiego weekendu – mówi Radosław Damasiewicz.
Dodatkowe ułatwienia
Dostęp do internetu oraz pojawienie się wyszukiwarek wyjazdów, znacznie ułatwiają znalezienie ciekawych ofert i podjęcie decyzji. Istnieją też narzędzia oferujące wyłącznie wycieczki last minute jak np. last minute navigator, skupiające w jednym miejscu takie oferty z wielu biur podróży. Pozwalają one wyszukać wyjazdy nawet po wielkości przecen – Dzięki takim rozwiązaniom można dostosować parametry wyszukiwania do własnych preferencji – od wyboru standardu hotelu, wyżywienia, ilości dni pobytu, miejsca wylotu, ceny czy nawet temperatury. Przeceny takich wyjazdów mogą sięgać nawet 60%, w zależności od czasu pozostałego do wylotu – informuje Radosław Damasiewicz.
Dzięki ofertom last minute możemy sporo zaoszczędzić. Mając dodatkowo na uwadze kapryśną Polską pogodę, może warto częściej przeglądać takie oferty, zwłaszcza, jeśli mamy możliwość swobodnego wyjazdu w każdej chwili. Jeśli weźmiemy już taką opcję pod uwagę, nie zwlekajmy zbyt długo z decyzją, aby najciekawsze oferty nie zniknęły nam sprzed nosa.