Kilka tygodni temu media obiegła wiadomość o wprowadzeniu w Chinach przepisów zakazujących molestowania seksualnego. Jest to niewątpliwie wielki sukces polityków działających na rzecz kobiet, bo dotąd zdarzały się przypadki, kiedy to kobieta oskarżająca swojego szefa o molestowanie, sama trafiała do więzienia z powodu zniesławienia.
Obecnie kobietom będzie nieco łatwiej walczyć o swoje prawa, jednak wprowadzone przepisy nie definiują dokładnie, czym jest molestowanie seksualne, więc mogą być dość swobodnie interpretowane. A problem molestowania w Chinach jest powszechny – sondaże mówią, że zetknęło się z nim osobiście niemal 80% pracujących kobiet. Wprowadzanie przepisów zapobiegających takim sytuacjom niewątpliwie utrudnia fakt, że kobiety w chińskim rządzie nie zajmują prawie żadnych ważnych stanowisk – wyjątkiem jest pani wicepremier Wu Yi, jednak, jak wiadomo, „jedna jaskółka wiosny nie czyni”…
Na całym świecie kobietom znacznie trudniej przychodzi osiągnięcie sukcesu zawodowego i nie inaczej jest także w Chinach. Kobiety skarżą się tu nie tylko na molestowanie seksualne w pracy, ale i na pomijanie przy awansach, mniejsze płace (kobiety zarabiają tu ok. 70% tego, co mężczyźni - za tę samą pracę) i zwolnienia z pracy.
W przypadku redukcji etatów spowodowanej ekonomicznymi trudnościami firmy, w pierwszej kolejności „na bruk” idą kobiety, częściej też zmniejsza się im pensje w przypadku trudności finansowych zakładu. Pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet, bo unikają w ten sposób ponoszenia kosztów urlopów macierzyńskich, częste są również przypadki obniżania granicy wieku emerytalnego: choć oficjalnie kobieta powinna przechodzić na emeryturę w wieku 55 lat, to zdarza się, że zmusza się do tego nawet 40-latki. Kobiety pracujące w przemyśle zajmują stanowiska mniej prestiżowe, a co za tym idzie oczywiście gorzej płatne.